— Zej ta było, jako było, a co bedzie som Bóg wié!...
Tak mówił Michał Bulczyk Chowaniec Łojas Kośla z Kośnego Hamru. A potem sobie zaśpiewał:
»Ej hłopiec jo hłopiec juhaskiej natury!
Ej jak se podpijem, podskocem do góry!«
I podskoczył.
Idzie, »cała dolina jego«, bo jest mocno pijany. Tu więc o pień zawadzi, tam kamień kopnie, raz na prawo, raz na lewo, tu się chybnie, tam przetoczy — i tak »cała dolina jego«. A księżyc się patrzy z poza Goryczkowej Czuby i przysiągłbyś »śmieje się beskurcyjo«.
— Hej, dobrze ci się hań prześmiewać tamstela! Kiebyk cię haw blizko mioł! Wypoliłbyk ci téz w tén świconcom kufę!
Tak powiada Michał Łojas i łup bokiem o pniak smrekowy. Utrapione te pérci od Kalatówek do Kondratowej, tyle na nich smreków, jak czego dobrego.
— Las! Wiera mi téz! Cyk go siał, abo co?!