Jasiek z Ustupu szedł z Ciemnych Smreczyn ku Zaworom. Z lasu on wychodził czarnego, gdzie taka głusza leżała, że aż bojno było posłuchać. Nic się tam nie odezwało, tylko dzik zaszuścił w maliniakach, jeleń zbeczał gdzie przy wodzie krótkim, urywanym, gwałtownym bekiem, albo cietrzew zafurczał w gałęziach. Na prawo od Jaśkowej drogi huczała siklawa z niżnego Ciemnosmreczyńskiego Stawu w Piarżystej Dolinie. Tam kóz moc. Po Pośrednim Wiérchu, po Cubrynie, po Liptowskich Murach chodzą kierdelami, jak owce.
»Kozicki, kozicki, wtorędyz hadzajom?
W Dolinie Piorzystej, tam one bywajom«
— jest śpiewka.
Sucha, od piorunu uwiędła, czerwona limba po pod Zawory rośnie, tam idzie Jasiek z Ustupu, a śpiewa po wesołemu, ze zbójecka. Ale od zbójeckiego wesela do szubienicy zawsze nie precz. Co zbójnik krok ukroczy, to ku niemu śmierć krokiem bliżej. Tak on śpiewał:
Ej moja freirecko, nie załuj mi gęby,
Ej bo mi juz śmierztecka wyscyrzuje zęby!