Strona:PL Kazimierz Przerwa-Tetmajer - Na Skalnem Podhalu. T. 1.djvu/181

Ta strona została uwierzytelniona.



Józek Smaś Solicarz od Mrowców z Olczy, wielki to był strzelec, a większy jeszcze zbójnik, zaciekły i zajadły, bo nie z potrzeby, ale z ochoty. Ale największy był on bezbożnik. Nigdy na «Pokwalony Jezus Krystus» inaczej nieodpowiedział, tylko: «Niekze ta, niekze ta», albo «Niekze se bedzie. Jo Mu się nie prociwiem» — co mu nawet nie krócej, ale dłużej, niż «Na wieki wieków. Amen» wychodziło. Jeżeli jako strzelec równał się ku Jankowi z Jurgowa, który od Hawrania przez Litworowe aż po Kościelec kozy niszczył; jako zbójnik ku Jankowi z Brzezawicki, o którym śpiewali:

«Na wysokim wirsku krzesom śubienicki;
Wtoz hań budzie wisioł? Janko z Brzezawicki.» —

to jako bezbożnik całkiem on był jancykryst. A co przy tem było dziwne, że był bogaty gazda i wszystko mu się wiedło, do wszystkiego szczęście miał. Nijakiego woloru biéda ku niemu niemiała. Tak mu się wiedło, jakby mu Pan Bóg umyślnie błogosławił, a on nigdy może nawet w kościele niebył, chyba wtedy, kie go kścili.