„Ani mie, ani mie ten Wojtuś nie minie,
co owiecki pasie po kosodrzewinie!“...
A inne dziewczęta to jej śpiewywały często:
„Poznać tys to poznać, wto kogo rad widzi,
zdaleka się śmieje, zblizka sie go wstydzi“...
A echo się głosiło po Kościelcu i każdy kwiat się śmiał.
Albo kiedy stary Tomek Michalcyn w szałasie na kobzie zagrał, a Wojtek skoczył do tańca! Już mu tam inna dziewka nie boczkowała, tylko ona. A inne to go tylko oczami chciały zjeść.
A wieczorami, a najmilej było, kiedy wielki deszcz na polu lał, to obsiedli watrę w szałasie, zawaterniak gruby się tlił, smolne sajty smrekowe iskrami siały, a Tomek Michalcyn jął bajki pleść — wtedy ona tuliła się ze strachu przed smokami i czarownicami pod pachę Wojtka, on zaś ją obejmował ramieniem, przyciskał do boku — dobrze jej serce z piersi nie wyskakiwało. A kiedy, korzystając z cienia, usta do ust przykleił: świat ginon... Milszy jej też był niż gwiazdy, niż słońce na niebie; w pacierzu jej się plątał w myśli — — może temu dyabeł stał na zdradzie.