Strona:PL Kazimierz Przerwa-Tetmajer - Na Skalnem Podhalu T.3.djvu/109

Ta strona została skorygowana.

rażenia, zarzęził jej w piersi, a palce kurczowo poczęły grzebać śnieg.
— Raty! Raty!...
Wtem na chmurze śniegowej, w niewidnym, nieustannym mroku, zamajaczyła światłość, blada, tak, że ledwie poznawalna, ale jakby blizka, tuż nad Hanką. I w światłości tej pojawiła się jakby korona złota i pod nią twarz, jak miód, i oczy jak kwiaty. I wydało się nawet Hance, że ręka czyjaś dotyka jej ramienia.
I z chmury śniegowej i z tej pojawy ozwał się cichy i słodki głos:
Podź!
— Ka? — szepnęła Hanka.
— Ku niebu. Daj renke — rzekła Matka Boska.
I Hanka podała jej rękę i poszła.




PRZYPISKI:
Kiela — wiele, mnóstwo, dużo.
wybiło sie — zabiło się.
pojednego — niejednego.
wanta — kamień.
cudowałby sie — dziwiłby się.
poniewtorego — niejednego.
w tele — w takie (wielkie).
kręci świate — dokazuje, kusi los.
„Zieleń, ze sie zieleń“ etc. — oryginalne.
Dołu — na dół.