Strona:PL Kazimierz Przerwa-Tetmajer - Na Skalnem Podhalu T.3.djvu/20

Ta strona została skorygowana.

czynach kalkanaście, tu się pasły, mnożyły i wychowywały, ztąd czyniły wyprawy na owsy zielone w lecie i złociste w jesieni ku wsiom ponad Wagiem, tu przesypiały snem zimowym zimę, przechodząc czasem ku Wierchcichej popod Kopy, ku Rybiemu i w inne doliny, rojne od pobratymców. Panowały niepodzielnie i absolutnie w górach. Łoś o rosochatych łopatach mieszkający poniżej, zmykał ciężko, gdy tylko na ślad ich łapy natrafił, potworne tury o czołach twardych, jak głaz, a sile powodzi, nie pasały się wysoko i toczyły walki tylko z dolinnemi niedźwiedziami, po lasach. Stare, błyskające długiemi kłami odyńce farkały i kłapały zębami, ale przysiadając na zadach pod wykrotem, gotowały się tylko do obrony, nie napadając same, a wilki, gdy bandą szły, a były głodne, mogły być niebezpieczne tylko na nizinie, gdzieby drzewa nie rosły. Zresztą wygłodzone i do szaleństwa zuchwałe bywały tylko w zimie, kiedy niedźwiedź dobrze ukryty spał.
Nie było zatem rywala i jedynie miłość wypełniała góry rykiem walczących samców, podobnych do burz walczących. W całych Ciemnych Smreczynach, a może w całych Tatrach, niebyło groźniejszego niedźwiedzia. Siwą miał okowę na szyi, łeb, jak kępa, sierć czarną, lśnią-