wieku, mimo, że był dla jego ramion jak giętkie gałęzie krzaków malinowych.
I przyszli znów na halę z wołami i z owcami juhasi. Przyszło ich więcej, przypędzili więcej wołów i owiec i psów przyprowadzili dwunastu. A szli z hukaniem, śpiewem i muzyką, napełniając góry dźwiękiem gęśli, brzęczącem beczeniem kobzy, daleko biegnącym świstem piszczałek i rozległem wyciem długich trombit. Szli tak, jakby pragnąc odstraszyć zwierza i naprzód ogłosić zajęcie w posiadanie, zdobycie i utrwalenie swej władzy na Ciemnosmreczyńskiej polanie.
Bo ci z nich, którzy przybyli tu uprzednio, pokopali doły głębokie z niezmiernym trudem w skalistej ziemi, poczynili na nich wiązania z nawleczonych gałęzi i konarów i pokryli je mchem, aby stały na zdradzie wilkom i pozakładali żelaza na niedźwiedzie.
Ale „on“ zaraz pierwszego dnia po wygonie wołów, w samo południe wypadł z kosodrzewu, ogromnego siwego wołu upatrzywszy. Wół wczas zoczył potwora, zaryczał ze śmiertelnej trwogi i zadarłszy ogona uciekać począł, dognany jednak, mimo wściekłego ataku trzech psów, które nadbiec zdążyły nieopodal będąc, padł pod ciosami łap nieodpartych. Dwa jeszcze
Strona:PL Kazimierz Przerwa-Tetmajer - Na Skalnem Podhalu T.3.djvu/28
Ta strona została skorygowana.