Strona:PL Kazimierz Przerwa-Tetmajer - Na Skalnem Podhalu T.3.djvu/38

Ta strona została skorygowana.

wieczym stęskniony był i skierował w stronę, zkąd głos leciał. I już wyraźnie odróżniał:
„Uwiede, uwiede, kie pude po wode, nie uwiedem we dnie, ale wiecór pewnie!..“
Z pomiędzy drzew zobaczył polanę, na niej kilkanaście okolicznych obór, ogrodzonych ostrokołami a za ostrokołami widniały ogródki kwietne. Trochę też pola było uprawne, zieleniły się na zagonach owies, nać karpielowa, kapusta. Nad potokiem klęczała młoda, koło siedmnastu lat dziewczyna i prała kijanką koszule, których kilka leżało rozciągniętych na brzegu do słońca.
Na głowie miała białą lnianą chustkę, zawiązaną pod brodę, w koszuli była rozwartej na młodych piersiach, w płótnianej spódnicy, ugiętej tak, że jej po kolana gołe nogi widno było; rękawy też miała wyżej łokcia zagięte.
Ksiądz wysunął się z gęstwy.
Dziewczyna na jego widok porwała się z nad wody i zamierzyła kijanką do ciosu.
— Niech będzie pochwalony — rzekł ksiądz, a oczy mu mimowoli padły na rozwarcie koszuli.
— Co fces?! — krzyknęła dziewczyna ostro.
— Pana Boga chwalę.