— Je to se jino siedź. Ale jeść ci sie nie fce?
— Nie. Słuchajże Rosicko, moje dziecko w Chrystusie. W cóż ty wierzysz?
— Jo? Zje w cozbyk wierzyła? W Pogode i w Psote, w Zielnom i w Kwitnoncom, w Mór i Powicher, w Grad i w Grzmiot. Bogów jest dość, wseliniejakik, a nad syćkiemi jest Cas.
— W Imię Ojca! — zakrzyknął ojciec Augustyn. — Toś ty poganka prawa?!...
I jął się żegnać, jakby chciał złego ducha odegnać.
— Je coz to robis — zapytała zdziwiona dziewczyna — co tak mieles renkom po sobie?
— Żegnam się w Imię Pańskie i djabła od siebie i od ciebie odganiam. Toś ty nic nie słyszała o Bogu chrześcijańskim?
— Jakiz to?
— Który dobre nagradza, a złe karze. Którego chwalić trzeba i prosić Go. —
— A zawdy do?...
Zastanowił się ojciec Augustyn.
— Według woli Swojej.
— Jo ta jino wte pytom[1], kie wiem, ze nie po próźnicy.
- ↑ wte pytom = wtedy proszę.