— Hej, ale hłop zdrowy, mocny, to go matura biere.
I piątej nocy od widzenia się „Prawem“, zniknął Jasiek i nie powrócił aż we dwa tygodnie. Próbę odbył świetnie.
— Dojńdzie nos wsyćkik w syćkiem — ocenili zbójnicy. — Heba wasej sieły, „Prawo“, mieć niebędzie, bo takom siełom to zaś Pon Bóg z rzodka kogo pozegna.
I przez dwa lata chodził Jasiek ze zbójnikami. Dostał on przydomek „Młako“, od tej młaki, co za ich izbami była, zbójnicy go lubili bardzo, choć traktowali trochę z góry, bo wszyscy byli starsi, i najmłodszy, Stasek Mocarny, miał już dwadzieścia siedm lat, a wszyscy wiele dali dowodów męztwa, rozumu, chytrości i siły, od ośmiu lat związani w bandę pod wodzą Maćka. Z tej bandy, liczącej ludzi sześciu, bo więcej uważał Nowobilski za niedoskonałe, ubył Juro Osterwa, rodem ze Śpiżu, młody kawaler, którego zdradziła jego kochanka, niecna Kaśka z Bustryku. On to ułożył tę gorzką piosnkę:
„Moja freirecka dobrze nie zamglała,
Kie mie przyśli łapać, sama powróz dała...“
i tę smutną, tragiczną pieśń, którą powszechnie śpiewali zbójnicy: