— Je to z towarzisami. Jo ig i hań nie opuscem. Jeden za sytkik, sytka za jednego. Takie prawo zbójeckie.
— Umrem, Jasiu, skróś tego... I juz by tak nolepsi béło...
I poczęła Zosia płakać, ciężkiemi łzami.
Siedział Jasiek chwilę i powiada:
— Honór daje. O zbójnikowi nik nie powi, ino: honorny hłop!
— Je dy ta mos tego honoru dość! Sytka wiedzom, ze cie za dwa jus roki mało co w doma uświacy, ba ino hodzis i hodzis. Hyr o tobie jaze na dziedziny.
— Dziewki rady widzom.
— Ony cie ta i przez tego rady bedom widziały. Bogatyś i ładnyś. Niemas równego ku tobie w całym widyku. A Broncia Firkulina jus zdrowo; pedziała mi, ize cie wdzięcnie na sope ku sobie kazdego casu puści. Ino idź.
— E, nie bedzie ta, bedzie ina. Jo tego mom dość. Jak mi się o co oshodziło, to ino o tobie.
— Hej Jasiu! Nie kohos mie ty, nie kohos!
— Jo tobie nie? Zej kogoz byk juz więcyl na świecie kohać móg?! Tyś mi jedyna, siostrzycka.
— Nie kohos mie ty, Jasiu, nie kohos, kie mie na poniewirke kces dać?
Strona:PL Kazimierz Przerwa-Tetmajer - Na Skalnem Podhalu T.3.djvu/82
Ta strona została skorygowana.