Nareszcie ona się do niego odezwała:
— Zol ci?
— Dobrze mi serce nie puknie!
— To więkso zasługa przed Boge.
Po chwili mówi Jasiek ze łzami w głosie:
— Jus teroz moje zycie za nic! Nie worce nic!
— Uwidzis! Teroz bedzie dopiro łaski Pana Jezusowej godne.
Przyszli do domu. Napili się mleka, zjedli kukiełki, co ją na półce Zosia miała i, że zmęczeni i niewyspani byli, legli na pościel, a w jednej izbie sypiali. I choć był jeszcze dzień i słońce wysoko, posnęli i spali aż do wieczora.
Wieczór się Zośka obudziła: ciemno, czarne chmury niebo zakryły, oko wykol. Jasiek spał.
Uklękła Zośka na pościeli, żeby jeszcze Matce Boskiej za nawrócenie brata podziękować, wtem zabrzmiało pukanie w szybkę okienną.
Wzdrygnęła się.
Drugi raz zapukano — silniej.
Trzeci raz zabrzęczała szyba pod palcami i jakiś głos gruby, tęgi zapytał:
Młako! Zyjes ta, cy śpis?
Zbudził się Jasiek.
Strona:PL Kazimierz Przerwa-Tetmajer - Na Skalnem Podhalu T.3.djvu/87
Ta strona została skorygowana.