— Co się stało? — pyta Nowobilski Jaśka. — Wtoz cię goni?
— Siostra!
— Siostra? E jakoz to? Co kiepkujes?
— Nie kiepkujem nijako. Pote wam powiem!
Ale Zosia nie goniła Jaśka. Z wyciągniętemi przed siebie rękami padła zemdlona w progu izby i tak leżała długo, że już oni popod Kościeliska szli, nim oprzytomniała.
Zawlekła się napowrót do izby, osunęła się na kolana przy łóżku i zaczęła zawodzić po cichu i szlochać.
Całą noc do rana i cały dzień przetrwała tak przy łóżku swojem klęcząc i ofiarowywała Matce Boskiej życie swoje i młodość i miłość do Michała Stanika z Polan i majątek i zdrowie i wszystko, byle się tylko nad Jaśkiem zmiłowała, nawróciła go, grzechy i ten najstraszniejszy, złamanie ślubu, przebaczyła.
Nadszedł wieczór i noc. I wtedy nagle przed oczyma Zosi pojawiła się postać Jaśka, w poszarpanej odzieży, blada i krwawa i jak gdyby nie mogąc mówić, ręką na nią kiwnęła. Krzyknęła Zosia: Wselki duch! — i zerwała się z ziemi, żegnając się krzyżem świętym, ale postać posunęła się ku drzwiom i znów kiwnęła ręką.
Strona:PL Kazimierz Przerwa-Tetmajer - Na Skalnem Podhalu T.3.djvu/89
Ta strona została skorygowana.