Strona:PL Kazimierz Przerwa-Tetmajer - Na Skalnem Podhalu T.4.djvu/116

Ta strona została skorygowana.

na zawsze w pamięci. Czy owo cudowne odsłonięcie się z mgieł śnieżnych Łomnicy od Kiezmarku, czy owo umycie się ranne na świtaniu w jesieni w potoku ze staroleśnej Doliny, podobne do obmycia się w jakimś Świętego Zdrowia zdroju, czy ów wjazd zimowy do Doliny Chochołowskiej, gdy złotem słońce ją zalało, a na zdymisku, w oślepiającej oświacie słońca, w południe tak jasne, błękitne i pogodne, że ubezwładniające, dziewięć sarn się pasło, jak w dniu stworzenia, w bezludziu, prawie bez trwogi...
I ów las spizki rozśpiewany ptakami jak w Biblii...
I owa noc w głuchym strasznym borze wśród śniegów, w przepaści pustynnej... I owa nasza wspólna nieujęta, nieobjęta miłość ku górom, w których najpiękniejsze śpią nasze lata...
Wszystko to już skończone, mój stary