Na widok krwi rozjedli się chłopi, a więcej jeszcze baby. Czem kto miał, z krzykiem: my cie haw oducymé! — pięściami, powyrywanemi z płotów kulikami, patykami bito Murzańskiego. Biły i dzieci. Gdy runął na ziemię, kopano go i deptano, a ryczano nad nim: My cie haw oducymé!...
Jeden tylko wyraz: Kumendyjo! Kumendyjo! — z początku krzyczał, potem jęczał Murzański, któremu ręce związane przeszkadzały się zasłaniać.
Kiedy już był podobny do krwawej masy, rozważniejsi chłopi z wołaniem: nie trza zabić! — ustali sami bić i poczęli rozsuwać bijących, zwłaszcza rozjadłe i pijane z rozżarcia kobiety.
Potem wójt rozkazał czterem chłopom, którzy Murzańskiego przyprowadzili, odnieść go do domu. Że go jednak odnieść było trudno, bo strasznie krwawił, położono osłony na dwoje gnatek,
Strona:PL Kazimierz Przerwa-Tetmajer - Na Skalnem Podhalu T.4.djvu/136
Ta strona została skorygowana.