zjadł jeden zimny ziemniak, bo więcej dla niego niebyło. A w nocy śniło mu się, że koło niego tak olbrzymie karpiele rosną, że na szczudłach po nich musi chodzić, takich, na jakich za dawnych czasów, jak ojcowie opowiadali, od osady do osady ludzie hodzowali, bo jeden mieszkał haw, a drugi o mile.
I rano jeszcze taki wesoły się obudził. Jakoś nie zastanawiał się nad tem jaką to robotę podjął? Huczało mu w głowie to bogactwo, które miał dostać, po za tem na nic w głowie miejsca nie miał.
Chodził, jak błędny koło chałupy, nie jadł nic, ledwo tylko zbaczył sobie i dzieciom dać pośniadać.
Nagle przed południem para gniadych wójtowych koni zajechała: na przedniej i na zadniej karze łańcuchami upięty przyjechał okrzesany tram jodłowy na Świętego Antoniego.
Strona:PL Kazimierz Przerwa-Tetmajer - Na Skalnem Podhalu T.4.djvu/155
Ta strona została skorygowana.