A była jeszcze przedtem jedna przedziwna noc.
Poszliśmy z moim bratem i nieboszczykiem Staszkiem Walczakiem ze Skibówki — no, poprostu raubszycować na kozy we Wielką Turnię. Doszliśmy na noc do Małej Łąki. Tam całą noc gwarzył nam stary (nieboszczyk już) Budz z Gronia. Nosił jeszcze ośmnastowieczne warkoczyki przy uszach. Opowiadał, że kiedy się „złe“ odezwie w lesie, nie trzeba mu się odzywać nawzajem; do trzeciego razu zawoła, kiedy byś mu odpowiedział, przyjdzie. Wtenczas trzeba serdak włosem do góry obrócić, strzelbę pod kolano kurkiem na dół i strzelić. Ale komu się złe odezwie, źle wróży. Szedł Staszek Walczak na robotę na Węgry jesienią, kiedy z hal już zegnali. Nocował w lesie pod Pyszną. Zahuczało coś w lesie, jak sowa, ale to nie była
Strona:PL Kazimierz Przerwa-Tetmajer - Na Skalnem Podhalu T.4.djvu/197
Ta strona została skorygowana.