Ta strona została skorygowana.
Byli przyjaciele, czy niebyli, chyba by to jeden pleban wiedział, tylko to, że kościoła, więc i plebanii tam nie było.
Jakób Głombik miał pod pięćdziesiąt korcy owsa, siał jarzec, żyto, grule sadził, siano zbierał, u niego we zbiórki tak, jak do dworu. Fury jechały, jak domy. Wołów chował sześć, konie trzy, a co krów, świń, owiec, kóz, selijakiego statku, to ani niewypedziane rzecy!
A u Szczepana komar na oknie, a pajęcyna w kąncie, to całe gazdowstwo. Nietylko krowy, owcy, ale nawet kozy niebyło. Ze zarobku żyli, jak się trafił.
— U mnie tego roku telo płek, co ludzie na świecie! — mawiał Jakób Głombik. — Musiały sie sytkie od Scepana przenieść, bo hań jus i na nie béło głodno...
Tak szydził Jakób Głombik, a Szczepan się wściekał.