Strona:PL Kazimierz Przerwa-Tetmajer - Na Skalnem Podhalu T.4.djvu/32

Ta strona została skorygowana.

— Idziecie?
— Nie!
— Cemu?
— Bo sie nam niefce!
Głombik odjął dłonie od ust i wargi mu zadygotały, ale się opanował.
— Jesce wam po pół cwancygiera dorucem, na kozdego! — krzyknął znowu.
A Szczepan Głombik wziął z przed progu suche łajno końskie, co je Głombikowy koń tamtędy przechodząc zostawił, i rzucając je w stronę Jakóba, odkrzyknął:
A ja wam zaś to!
Tego już było Jakóbowi za wiele. Wrzasnął tedy niebywałym głosem z pasyą:
Dziadu!
Bo to było krótkie, a mieściło wszystko.
Szczepan porwał się z progu, ale