Ta strona została skorygowana.
Głombik w zgodzie i w przyjaźni ze Szczepanem, ale Szczepan z nim niechciał. Kłaniał się „wielgomoznemu panu“, a raz po raz w izbie przed babą powtarzał: Dziadem mie nazwał! Wiera dziad! Ckaj!
I przyszła zima. W jandwiencie zaraz straszne mrozy ścisnęły. Zamarzły wody, nawet studnie pomarzły. Ludzie lód na wodę topili.
W taką straszną noc, kiedy każdy głowę do kożucha owinął i spał, a zdawało się, że się od zimna światło gwiazd ścina, nad pełną zboża stodołą Jakóba Głombika buchnął płomień, a płomień to był od razu wielki.
Nie spostrzegł nikt, bo nawet psy do sieni pozapierali, i płomień rozlał się na cały dach, a potem przelazł i na izby mieszkalne.
Już stodoła cała w ogniu stała, płonęło suche zboże i siano i wtedy do-