czął potrząsać głową i cicho jęczeć: Hej, hej, hej! Hej, hej, hej!
A kiedy Szczepan przewiesiwszy torbę przez plecy i takąż torbę zawiesiwszy babie, z dwojgiem swoich dzieci, jako pogorzelcy, ruszyli po prośbie we świat, mówił do żony: Is Kaśka, teroz my dziady, ale i on!
— Hej raty ludzie na świecie! Hej raty ludzie na świecie! — biadała żona.
— Nie jojc. Biéda na nas, ale i na niego. Coz mu teroz z téj ziemie, kielo jéj ta mo? Ani cym zasiać, bo zarno spalone, ani cym obrobić, bo woły, konie wągiel, ani co za co kupić, bo piniondze zuzel. On skapie.
— Hej raty ludzie na świecie! Hej rety ludzie na świecie! — biadała Szczepanowa, niewiadomo czy więcej nad swoim losem, czy nad Jakóbowym — Ale skąd sie wej ogień wzion? W takom noc? We mróz?
Strona:PL Kazimierz Przerwa-Tetmajer - Na Skalnem Podhalu T.4.djvu/39
Ta strona została skorygowana.