Strona:PL Kazimierz Przerwa-Tetmajer - Na Skalnem Podhalu T.4.djvu/52

Ta strona została skorygowana.

rozgarnęła złota, niebieska i czerwieniata, już ty siostro, ty szwagrze Wojtkowi o żeńbie nieradź!
— Swoku — pado mu szwagier, kładąc woreczek na ławie we Wojtkowej izdebce — posłała wam siostra se mnom krapke mąki na moskole i odkaz, cobyście sie przecie zénił. Bo co bedzie?
— Jako: co bedzie?
— Dyjeście przecie nie nomłodsy. Pięć śtyrdzieści macie.
— Ze dyć wiem.
— No to co bedzie? Przidzie starość, a tu, Panie broń, niéma wto łyzki strawy podać, głowe na wyrku dźwignąć. Staremu a samemu to nie tak. Abo i w horości — samo to.
— Hem — kiwie Wojtek głową — moiście wy! Ma mi baba za usami mrajceć, majom mi dziecyska koło ścian brzejsceć, je! Bajto! Śmierzć to ino roz, a horość to ta tys nie przez umiar.