Strona:PL Kazimierz Przerwa-Tetmajer - Na Skalnem Podhalu T.4.djvu/55

Ta strona została skorygowana.

jak sumi, gwiazdy mi cihućko pedzom: Wojtek! Śpis?
— Nie śpiem!
— Dobry wiecór!
— Dobry wiecór!...
— Coz? — pyta się siostra Wojtkowa męża, kiedy do domu wrócił — Usłuhnon cie?
— W rzyci! — odpowiada mąż.
— Nie fce sie zénić?
— Zeć to cudok i cudok, sama wiés! Uciókek haństela, bo sie mi jaze łeb zawracała, kie gadał. To głupie.
— Głupie. Zawdy takie béło — powiada smutno Wojtkowa siostra — Z małego waryjok i waryjok. Jesień to mu buki cyrwieniom... Nie tak ci pedział?
— Jo ta ani nierozumioł temu, co radziéł do mnie. Béłby prawie po śmierzci hodzić. Kieby tacy sytka byli, toby sie świat skońcéł.