w lesie, że się czasem zdawało, że lotna mgła zielona na las spadła, to w jesieni dopiero był cud Pana Boga!
— Świecy ze im tys to, świecy, ty pocérwieniate liście, tym hań smrekom! — szeptał do siebie Wojtek — Teloz byś dukoty i korole w trawe poozciskował. A jesce nie tak, ale kiebyś gwiazdami polane posiał...
I patrzał.
A kiedy się zimą biało zrobiło, patrzał Wojtek, jak się do słońca las lśni, albo też, kiedy go wicher poomiatał, poznawał Wojtek buki i jawory, które nagie czarne konary z bieli śniegowej dobyły. I cieszył się, kiedy wicher na wiosnę odął drzewa i słońce z deszczem pierwsze wypustki liści wyprowadzały, kiedy drzewa „kwitły“.
Nieraz tam jeszcze siostra i szwagier o żeńbie przepedzieli, ale ta z tych przepowiedni nic nijako nie wyszło.
Strona:PL Kazimierz Przerwa-Tetmajer - Na Skalnem Podhalu T.4.djvu/58
Ta strona została skorygowana.