Ta strona została skorygowana.
I żył Wojtek rok po roku, aż się ozniemógł. A ozniemógł się prawie wte, kiedy dwoje dzieci siestrzanych na łoźnice chorowało i ostał sam. Nikogo przy nim niebyło w izbece. Boby i nawet niemiał kim do siostry posłać.
Leży i leży na pościeli, jeść się niechce, ale pić do usknięcia. A tu się dźwignąć nieporada, bo nogi jak z powróseł, a wody podać niema kto.
Minął dzień, minęła noc, mija drugi dzień — Wojtek leży. Jesień była.
— He — myśli sobie — kieby przecie haw wto przi mnie béł, lekcéj by béło umiérać. Trza bedzie, widzem, przez ksiendza za brzyzek...
Bo Wojtek widział, że z nim źle i że ś niego juz nic.
Leży taki chory i wtedy sobie dopiero myśli:
Miéły Mocny kany! Dobrze — rzeke — padała siestra: zéń sie! dobrze —