Strona:PL Kazimierz Przerwa-Tetmajer - Na Skalnem Podhalu T.5.djvu/39

Ta strona została uwierzytelniona.

i przywilejami królewskiemi Batorego, Zygmunta III, Michała Wiśniowieckiego.
Ale gdy Białczanie, Nowobilscy sołtysi, głównie zbójeckiemi czynami sławę zdobywali, sołtysi Chochołowscy od czasów Stefana Batorego niejednokrotnie w piechocie łanowej na polu bitwy krew przeleli.
I ta dawna tradycya dostojna i pamięć „poruszeństwa“ zostawiła chochołowskim gazdom jakieś patryarchalne pierwszeństwo wśród siedzib górali nowotarskich. Jest tam jakaś do dziś wyjątkowa powaga wielkich sołtysich domów, z olbrzymich tramów budowanych, jest majestat w prawiecznych lipach koło kościoła, w typie starych gazdów i gaździn. Nie widzi się tam żbiczych i rysich oczu potomków zbójnika i strzelca. To gospodarze, rolnicy, pasterze, ludzie spokojni i dostojni. Ich nuta „chochołowska“ niema tej dzikości, jaką mają inne melodye podhalańskie. Kościół stał dawno, a Chochołowianie nie zrobili sobie w dzwonnicy „kasyna“, jak to uczynili zbójnicy w Białce, uważając, że to schronienie wygodne i bezpieczne, bo i na myśl nikomu łatwo nie przyjdzie i Pon Bóg blizko.
Chochołów leży od strony Orawskiej, u samej granicy Galicyi i Węgier, niżej gór nad