szystą, po pod Wołoszyn, po pod Holicę i Kołowy nikt go nie ruszał. Drzewa rosły z drzew, smreki, jodły, buki, jawory, a pomiędzy tem maliny dzikie, głogi, jerzyny, plątowiska wybujałe, gęstwy, ostrokoły, sieci i wiązadła roślinne, paści, w których się usidlić było można, zagrząść w zbutwielinie, w zdradnej spróchliźnie, w zgniłych mokradłach, zdławić się w zwikłanych, ugibających się a prężnych pręciach, gałęziach, konarach, choinach, które się uginały pod naciskiem, ale nie dały rozerwać, tylko chwytały w elastyczne sploty, wkręcały w siebie i otaczały, jak węże duszące.
Tam było życie Bartka Gronikowskiego, tam jego uciecha!
Darł się między drzewa olbrzymie, mchami orosłe, jak niedźwiedź, przesuwał się po pod gęstwiny, jak lis, przesadzał kłody zwalone i leśne potoki, jak jeleń, wietrzył lasem, jak wilk, spinał się na
Strona:PL Kazimierz Przerwa-Tetmajer - Na Skalnem Podhalu T. 2.djvu/013
Ta strona została uwierzytelniona.