Ta strona została uwierzytelniona.
jesce jakom! i modléł by sie nad tobom. Truchła przestrono, zywicno, robaki by cie nie zjadły, ba niedźwiedź, wilk, honorny dźwiérz, a i dusa by sie radowała odlatujęcy, ze cie ta do bodaś jakiego, hoć ta i święconego dołu nie rucom, ba se bees lezał jako jawor, kie mu juz korzenie zetlejom, abo go wiater praśnie, wolnemi piersiami ku niebu, hoć i nie zywy.
∗
∗ ∗ |
Znał Bartek Gronikowski zwierzynę leśną, jak jego baba pięć swoich gęsi przy domu. Do bodaj czego on nie strzelał, a nawet obyczaj strzelecki chował, że kotnych samic szczędził, na porę dość uważał. Chyba, że już bieda w chałupie przycisnęła, jeść się chciało (na Bukowinie, wiadomo, ziarnko kłoska nie dogoni) — wtedy już nie wybierał. Sarna, zając: to