Ta strona została uwierzytelniona.
najstarszy syn osłony na włóki, w osłony trumnę, opasał się powrósłem, wziął ku sobie siekierę i widły żelazne, siadł na trumnę, przeżegnał się i ruszył. Pilno patrzał, aby się koń gdzie wilków nie spłoszył i trumny z osłon nie wyrzucił, aby z niej co nie wyleciało, bo pamiętał dobrze, co ojciec nieboszczyk nieraz powiadał: — Kie wiezies trupa, a włozom mu do truchły, co wto za zycia rod widział: fajke, tabak, korunke, abo i obrozek jaki, niek cie Bóg broni, jakbyś mu co straciéł, ténby ci doł! Stanie na hmurze, to siem ról gradem wybije. Wracoj sie i sukoj! Musis! Niek se ta mo.
Tak umarł i tak na pogrzeb wieźli Jakóba Zycha z Witowa.