Strona:PL Kazimierz Przerwa-Tetmajer - Na Skalnem Podhalu T. 2.djvu/084

Ta strona została uwierzytelniona.

— Tamoj sie widziało, co trza bedzie gwołte dołu odpaść — mówi Ulka.
— Skrzidła by sie béły przidały — mówi Róża.
— Cos to przi tym na smreka wyléść!
— Abo na jedle!
— Sto smreków by trza postawić jeden na drugim.
— Tysionc!
— Moze sto tysięcy?
Wyszły na przełęcz.
— Tato! Rany Boskie! Cy sie mi śnije?! — woła Róża.
— Luptów!
— Cos to hań? To białe?
— Miasta, dziedziny.
— Kiele pola!
— Jak hań jasno!
— Nigda u nas tak jasno słońce nie świéci!
— Kiela rówień!