Ta strona została uwierzytelniona.
— Cyjze bedzie? — stęknęła Ulka.
Róża chciała się zaprzeć nogą o głaz, ale nie zdołała. Znów dwa kroki pociągnęły ją ku sobie siostry. Wtedy krzyknęła: To se go biercie! — szarpnęła ciało z wysiłkiem ku sobie i z całym zamachem grzmotnęła głową strzelca o kant głazu. Jęk przeraźliwy wydarł się z pod szmaty na ustach.
Naokół prysła krew i mózg.
Puszczony z pod ramion przez Różę, strzelec runął z rąk Wikty i Ulki. Puściły go przerażone.
— Zabiéłaś go! — wrzasnęła Wikta.
— Zabiéłaś! — powtórzyła Ulka.
— Zabiéłak! — odpowiedziała Róża. — Teroz ze was?!
Oparła się o głaz tyłem i rękoma, gotowa do walki.
Wikta przyklękła przy leżącym strzelcu, zdjęła mu opaskę z ust. Jęknął, ale le-