Strona:PL Kazimierz Przerwa-Tetmajer - Na Skalnem Podhalu T. 2.djvu/189

Ta strona została uwierzytelniona.

nie olbrzymie ciała rozesłać i spać w odęciu wyżyny. Hej! Sobie on grał — tam, gdzie wiatr gnąc się w szyję i łukowe skrzydła wędrownego żórawia, uniżał się ku jeziorom, orłem okrążał szczyty, i jak olbrzymi gryf o gradami miecącej grzywie, walił się w gwiazdy i tumanił ku ziemi. Sobie grał...
Ale teraz strach go jął zdejmować. Roztańczone widma, w szalonym okręcie około jego głowy, coraz bliżej i bliżej, coraz chyżej i bardziej porywczo wirujące, poczęły trącać sobą o jego włosy i twarz. Zdumieli się dwaj juhasi, co słuchali poniżej pod turnią. Z fujery Dziwnego juhasa wydzierały się tony podobne do wycia olodzonych skał, gdy o nie w zimie nawałnica szalonemi skrzydłami uderza. Nagle fujera przestała brzmieć. Oto porwany w wir tańca, za włosy, ramiona i ręce, Dziwny juhas, z fujerą w dłoni, kręcił się na przełęczy, zda się,