Ta strona została uwierzytelniona.
— Is! Is! Co sie stało?! Spod! Na tén hań strone spod! — krzyknął przerażony jeden juhas do drugiego, z tych, co słuchali i patrzeli pod turnią.
— Raty! Tak, jakby go cosi zdmuhło! — odkrzyknął drugi przerażony.
— Wiera! Ale co? Dyj hań nik niebéł przi nim!
— Wto wié? Moze béł, ino nom sie widzieć nie dało — odrzekł drugi.
Pomilczeli chwilę.
— Ze cozby hań mogło i być? — ozwał się pierwszy z przestrachem.
— Złe.
Poczem obaj poczęli uciekać na dół po piargach ku Pańszczyckim szałasom, trzymając kapelusze w rękach, aby im nie pospadały w koźlich susach, a z trwogi podnosiły się im włosy na głowach.