Bo jak mają, to może lepiej by było, żeby pańszczyzna dotychczas była, abo żeby ją znowuż przywrócili?
— A niech ręka Boska broni — odpowiedział mu Michał. — Żeby pańszczyznę nazad przywrócili? żeby mogli znowuż naród bić i sprzedawać, jak jakie bydło? Niedoczekanie ich już teraz naród by się nawet sam nie dał do pańszczyzny pędzić.
— Abo by się nie dał — powiada Roman. Tak na to Wincenty:
— No, dobrze, Michale, ale dlaczegóż Antoni gadają, że lepiej było za pańszczyzny, a my im nie mamy co odpowiedzieć?
— A to wam zaraz powiem, dlaczego — powiada Michał. — Jakbyście się zacięli siekierą w nogę, bolałoby was?
— A juści, że by bolało. To się nawet nie macie o co pytać — powiada Wincenty.
Czekajcie — mówi dalej Michał. — I jakbyście się patrzyli na tę ranę, to by wam nic nie pomogło, tylko byście czuli, że was boli?
— A juści.
— No, dobrze; a jakby teraz przyszedł kto nieumiejący, owiązałby wam nogę byle jakim gałganem i kazałby wam wciągnąć but na nogę, żebyście ino rany nie widzieli, przestałoby was boleć?
— Ale, przestało! Zaś by tam przestało.
— A kiedyż by was przestało boleć? — pyta Michał.
— A juści, dopiero wtedy, — odpowiada Wincenty — jakby mi felczer, albo doktór dobrze związał, żeby się zagoiło.
— Ale do czegóż wy tak prowadzicie, Michale? — pyta się Adamek, co się okrutnie temu przysłuchiwał.
— A to widzisz, do tego, że z tą pańszczyzną, to jest tak samo, jak z tą raną: tak jak tę ranę ten nieumiejący zawinął gałganem, żeby jej aby Wincenty nie widzieli, a ona ciągle była i bolała ich, tak i ludziom dali tam po trochu ziemi i to nie wszystkim, żeby ich aby oszukać, żeby im oczy zamydlić, żeby nie mogli widzieć pańszczyzny, żeby myśleli, że tej pańszczyzny już niema. A ona jest; jest pańszczyzna taka sama, jak
Strona:PL Kelles-Krauz Kazimierz - Czy teraz niema pańszczyzny? 1897.pdf/12
Ta strona została przepisana.