była przed carskim ukazem, ino że jej ludzie nie widzą, bo choć ich ona wyniszcza, to myślą, że jej niema.
Jak usłyszał te słowa jeden i drugi, tak sobie pomyśleli: oho! to tu ciekawe jakieś gadanie będzie i dla ludzi dobre do posłuchania. Więc choć niektóry już chciał iść do domu, to się zostali; przybliżyli się bardziej do Michała i słuchają, co dalej będzie. A Bartek go się pyta:
— Jakże to, Michale, powiadacie, że teraz jest pańszczyzna? Przecie w ukazie było napisane, że ludzie będą wolni, że już nie będą na nikogo robić, to znaczy, że nie będzie pańszczyzny? A wy powiadacie, że pańszczyzna jest.
Tak dopiero Franciszek powiada do Bartka:
— Oj, głupi! A to nie rozumiesz, że i ten nieumiejący, co tę ranę obwiązał, to też gadał temu choremu, że go nie będzie bolało, żeby aby od niego wziąć pieniądze. Tak i naród oszukali, żeby z niego ciągnąć podatki, żeby brać do wojska, i żeby się im nie buntował, ino żeby słuchał, jak to bydlę, co mu każą. A to na kogóż my robimy, jak nie na panów? abo to oni się napracują? a wszystkiego mają do syta, czego tylko zechcą. To z czyjejż pracy, jak nie z naszej? żebyśmy my nic nie robili, to by oni nic nie mieli. A jak my na panów robimy, to znaczy, że pańszczyznę odrabiamy, że jest pańszczyzna i tyle. Racya, Michale, czy nie?
— Świętą macie racyę, Franciszku — powiada Michał.
— Oj, mają Franciszek racyę! — odzywa się Roman. Ma racyę — powiada stary Antoni, i Ignacy, i Wincenty, i Bartek, i Adamek, i inni, co tam byli.
— Mają Franciszek racyę, i wy macie racyę, Michale — powiada na to wszystko Wojtek. — Aleć zawsze mnie się to w głowie nie mieści jak to jest? gadają nam, że pańszczyzny niema, i my sami myślimy, że pańszczyzny niema, a tu ona jest, pańszczyzna jest. Jakże to tak jest, wytłómaczcie nam, i przez co to tak jest?
— Ano, chcecie słuchać — powiada Michał — wam wyłożę, jak mnie się zdaje i jak ja rozumiem.
— Gadajcie, będziemy słuchali — powiedzieli ludzie.