— Przecieżeście powiedzieli, Michale, — powiada Kuba, że i teraz odrabiamy pańszczyznę, tylko jakoś tak sztucznie, że sami nie wiemy, jak ją odrabiamy.
— Powiedziałem — Michał mu na to odpowiada — i zaraz zobaczycie, żem miał racyę. Ale zawsze to teraz inna pańszczyzna: przecie jak znieśli niewolnictwo, to też chłop musiał jeszcze na pana robić, jak i dawniej, ale już nie był niewolnikiem, tak i teraz, jak znieśli pańszczyznę, to swoją drogą my musimy jeszcze na panów robić, to znaczy, że odrabiamy pańszczyznę, ale zawsze to jest już inaczej. Ja mówię, że żeby nie powstańcy, to by może do dzisiejszego dnia była dawna pańszczyzna, to znaczy, odrabiałbyś panu trzy albo cztery dni na pańskiem i ekonom by cię kijem prał.
— Ano, to to racya — mówi Kuba.
— Kiedy racya — mówi Michał — to słuchajcież dalej, jak to z tego poszła ta druga pańszczyzna, co ją teraz odrabiamy. Najsampierw, wiecie, że wcale nie wszyscy dostali ziemię; a ci co dostali, to też pewno wiecie, że wcale jej nie dostali za darmo, tylko ją dostali na spłaty. Dali każdemu tyle a tyle gruntu, ocenili, że to tyle a tyle warto pieniędzy, a że żaden nie mógł odrazu wypłacić i może by nawet nie chciał, więc im to rozłożyli na długi czas, i dotychczas chłopi to spłacają razem z podatkami. Może jeden i drugi myśli, że darmo ziemię dostał, a to jest nieprawda, bo on dotychczas za nią płaci przy podatkach panom i cesarzowi. A podatki i tak ciężkie są, więc też niejeden to sobie nie mógł dać rady, i ludzie się pozadłużali, a inni znowuż mieli dużo dzieci i podzielili między nich ziemię po śmierci, to każdy został z bardzo malutkim kawałeczkiem; i tak niejeden od tego czasu to już stracił swój grunt i poszedł w służbę do panów za zapłatę. Też ci gospodarze, co dostali przy podziale albo po ojcach malutkie kawałeczki, to też nie mogą z nich wyżyć, więc chodzą też na robotę do dworów razem z tymi, co wcale nie mają roli. A ile to do miasta poszło!