— A jakby wtedy przyszedł kto — powiada dalej Michał i dałby wam swoją piłę i powiedziałby: chodź do mnie na robotę, będziesz robił moją piłą, ja ci będę płacił od dniówki, a te deski, co urzniesz, to będę zabierał i sprzedawał sam, ja będę brał za nie pieniądze, a ty dostaniesz swoją zapłatę dzienną, to co?
— Ano, to bym poszedł do niego na robotę — powiada Wincenty.
— Właśnie — powiada Michał — poszlibyście do niego w najem, bylibyście u niego najemnikiem. Narzędzia by były jego, a wy byście tylko robili niemi, on by wam płacił tylko za waszą robotę. On by mógł sobie takich, jak wy, dziesięciu i stu nabrać, i każdemu dałby narzędzie i zapłatę, i robiliby mu.
— Co by nie mieli sobie? — odzywa się Wojtek — albo to mało takich jest, co by ich i na swoją piłę nie było stać, to by było kontenci, że mają zarobek.
— On by mógł zbudować tartak z różnemi maszynami — mówi dalej Michał — i wam kazać w tym tartaku robić, tak jak inni robotnicy robią po różnych fabrykach; wam by też wszystko jedno było; tembardziej tartaka i maszyn byście sobie swoich nie mogli sprawić, więc byście poszli do niego w najem, żeby wam tylko płacił 2 złote, czy tam ile na dzień.
— A juści — powiada Wincenty i Wojtek.
— Czekajcież, a jakby on wam chciał płacić nie dwa złote, tylko mniej? — pyta Michał — to co by było?
— A i jakżeż, człowieku — Wincenty na to — mógłby płacić mniej niż 2 złote, kiedy i za te marne dwa złote ledwo człowiek z głodu nie umrze, i tak mu trudno wyżyć, że strach? Przecie sami wiecie, żebym nie miał tych dwóch złotych na dzień, to bym nijak nie mógł wyżyć. Ja myślę, że taki, co by nie chciał płacić od rznięcia desek dwa złote, tylko mniej, to by wcale robotnika nie znalazł.
— To znaczy, — Michał na to, — że 2 złote koniecznie wam potrzebne, żeby wyżyć i na jedzenie, na komorne, na ubranie, musicie wydać całe dwa złote, nic wam się nie zostaje?
Strona:PL Kelles-Krauz Kazimierz - Czy teraz niema pańszczyzny? 1897.pdf/23
Ta strona została przepisana.