z głodu naszczęt zdechł, więc też kapitalista, czy na wsi, czy w mieście, płaci tyle, żeby aby wyżył robotnik. To jest tak wszędzie i zawsze; jak robotnicy w jakiemś mieście, albo w jakiem rzemiośle, wszyscy lepiej żyją, przyzwyczaili się i wszyscy trzymają się dobrze, nie dają sobie zmniejszać zapłaty, to im muszą więcej płacić, bo im więcej potrzeba na życie; a jak wy na wsi wyżyjecie za byle co, i jeden robi taniej od drugiego, to wam płacą bardzo mało, bo za mało wyżyjecie.
Dobrze, ale teraz ten kapitalista, co najął sobie, weźmy na ten przykład, stu takich drwali jak Wincenty, do rznięcia tych desek i dał im swoje piły, albo też kazał im robić w swoim tartaku, więc on cóż dalej zrobi, jak oni mu tych desek narobią?
— A no, juści sprzeda — odpowiada Wincenty.
— Sprzedać sprzeda, ma się rozumieć — mówi Michał, — ale jak sprzeda? Rachowaliście, Wincenty, ile łokci może jeden urznąć w dzień?
— A no, sto we dwóch, to pięćdziesiąt na jednego odpowiada Wincenty.
— Więc ci stu drwali to mu urzną pięć tysięcy łokci desek na dzień — mówi dalej Michał. — Jak on będzie te deski sprzedawać, to muszą mu wrócić wszystko, co on wydał: i za narzędzia, czy to za maszyny, czy to za piły, i za drzewo na deski, i oprócz tego to, co on robotnikom wypłacił. Stu po dwa złote, to dwieście złotych; jakby on za te deski wziął tyle, żeby mu się wróciło to, co wydał na drzewo i na narzędzia, i oprócz tego 200 złotych, to by był kontent, czy nie?
— Jakże by mógł być kontent, — odpowiada Roman, — kiedy by jemu nic z tego nie kapnęło? żadnej by korzyści nie miał, więc pocóż by on tartak budował, piły kupował, ludzi najmował? wolałby nic nie robić, jakby mu się nie miało opłacić.
— To też to — powiada Michał — że choć on sam nic nie zrobił, tylko wszystko inni za niego robili, on tylko rozkazywał, ale on chce też na tem zarobić. Więc do tej ceny, co mu się w niej ma wrócić wszystko, co wydał na drzewo, narzędzia, i te 200 złotych, co wydał na zapłatę robotnikom, on doda jeszcze na ten przykład 200 złotych, będzie każdą deskę sprzedawał o tyle drożej, żeby mu razem wypadło 200 złotych
Strona:PL Kelles-Krauz Kazimierz - Czy teraz niema pańszczyzny? 1897.pdf/26
Ta strona została przepisana.