za jednym zamachem skorzysta te 200 złotych. Więc znaczy że razem, oprócz tego, co za drzewo i za narzędzia, to mu za te deski zapłacą ile?
— A no, dwieście, co wydał na robotników, i dwieście, co jego korzyść, czterysta złotych — woła Adamek.
— A te czterysta złotych, to za cóż będzie zapłacone? — pyta Michał.
— Ano, za cóżby, — odpowiada Ignacy — tylko za robotę tych stu drwali, co deski rznęli, bo przecie on sam, ten, co ich wynajął, nic nie robił.
— Ma się rozumieć, że za ich robotę — powiada Michał. Więc znaczy, że oni wyrobili desek za 400 złotych; ich było stu, to znaczy, że każdy wyrobił tyle towaru, że za niego zapłacili cztery złote, a tymczasem każdemu zapłacili ile?
— Ano, dwa złote przecie — powiada Wincenty.
— Więc znaczy — Michał dalej mówi — każdy najemnik zarobił dwa złote dla siebie, a drugie dwa złote dla kapitalisty, dla fabrykanta, każdy najemnik wyrobił przez dzień tyle, że jego robota warta jest cztery złote; ale on sam na swoje życie potrzebuje tylko dwa złote. To znaczy, że robotnik może więcej zrobić, niż koniecznie mu potrzeba na to, żeby wyżył; i żeby to wszystko, co dadzą za jego robotę, jemu się dostawało, to mógłby sobie i na starość zaoszczędzić, i różne przyjemności sobie zrobić, czy lepiej jeść, czy ładniej mieszkać, czy książki kupować, czy co. Ale cóż się dzieje? robotnik nie ma nic, tylko swoje ręce do roboty; jak nie dostanie roboty, jak się do kogo nie najmie, to musi chyba z głodu umierać. A oprócz tego dużo bardzo jest takich samych, co się muszą najmować, więc przez to widzieliście już, jakeśmy tu o tem z Wincentym gadali, że pan żaden ani fabrykant, żaden kapitalista nie potrzebuje najemnikowi więcej płacić, tylko tyle, co mu koniecznie potrzeba, żeby aby wyżył. Więc za to, że go wynajmie, to sobie zabiera wszystko to, co robotnik wyrobi więcej ponad to, co potrzeba na jego utrzymanie: robotnik wyrobi towaru za 4 złote, ale na utrzymanie mu potrzeba 2 złote, to kapitalista mu zapłaci 2 złote, i robotnik kontent jest, że już z głodu nie umrze, a drugie 2 złote to ten kapitalista sobie zabiera. Teraz uważajcież, że to się wszystko mówiło o takim fabrykancie, co by tartak założył albo piły swoje ludziom porozdawał i nająłby ich do rznięcia drze-
Strona:PL Kelles-Krauz Kazimierz - Czy teraz niema pańszczyzny? 1897.pdf/27
Ta strona została przepisana.