dworu starą chałupę i siedział teraz w tej chałupie z kobietą, i gdzie mogli, to się najmowali, żeby coś zarobić, bardzo lamentował, że przez zimę to chyba z głodu trzeba będzie umierać, bo wszystko będzie drogie, a tu jeszcze zarobek coraz mniejszy. Paru innych gospodarzy, co też mieli mało gruntu i musieli chodzić na zarobek, już nawet nic nie mówili, tylko siedzieli bardzo zasmuceni i myśleli sobie, jak to będzie przeżyć przez zimę, z czego będzie podatek zapłacić, bo zarobek przez zimę był jeszcze mniejszy, bo od młócki płacili tylko złoty na dzień. Znowuż fornale i chłopaki ze dwora byli markotni, bo ludzie zaczynali gadać, że pan mówił Żółtowskiemu, że od Nowego Roku, to trzeba będzie trochę służby wypędzić, bo nie będzie czem żywić, że urodzaj będzie zły, a na zimę nie potrzeba. Nawet fornal Franciszek powiada: Gospodarze płaczą — powiada — że im źle jest; abo to nam, fornalom i parobkom, dobrze? Juści prawda, że mamy mieszkanie i ordynaryę i pensyi jeszcze po 15 rubli; ale to tylko że człowiekowi oczy zamydli, bo myśli, że mu sprawiedliwie płacą, a to jest niesprawiedliwie.
— Jakto, niesprawiedliwie? — pyta chłopak ze stajni cugowej, Adamek.
— A juści, że niesprawiedliwie. Jak tu był w przeszłym roku we dworze nauczyciel z Warszawy, tożem go prosił, żeby też na pieniądze wyliczył, ile mi, wypada zapłaty na dzień. To ci policzył wszystko pensyę, i ordynaryę, i mieszkanie z drzewem do palenia na kominie, i te pół morgi, co pod kartofle mamy, i co może dwór kosztować moja krowa, co jest na dworskiej oborze, nawet plewy dla świń, co ze dworu dostają, i to obrachował, i wypadło na dzień 2 złote i groszy 10. A co się za to człowiek napracuje, to nieraz omało że ręce i nogi nie poodpadają; a co się jeszcze ten Żółtowski nawymyśla, a naklnie na człowieka.
Tak Adamek, co sobie rozmyślał, jak to ten nauczyciel z Warszawy mógł obrachować, ile na dzień wypadło fornalowi zapłaty, spytał się znów Franciszka:
— A nie pytaliście się go, ile na dzień wypadnie takiemu chłopakowi ze stajni, albo z ogrodu, jak, naprzykład, choćby ja?
Strona:PL Kelles-Krauz Kazimierz - Czy teraz niema pańszczyzny? 1897.pdf/8
Ta strona została przepisana.