Strona:PL Klemens Junosza Donkiszot żydowski.djvu/109

Ta strona została uwierzytelniona.

w sposób arcy-komiczny — nie mogąc się z nikim minąć jak należy.
Senderił wyprawiał poprostu tańce z przechodniami, idącymi z przeciwnej strony. Przechodzień zwraca na prawo i Senderił na prawo, przechodzień na lewo i ten na lewo; aż nareszcie trafił na jakiegoś jegomościa, który wcale nie miał ochoty do tańca i zepchnął biednego Senderiła w rynsztok tak, aż mu wszystkie zęby zadzwoniły...
Wszystko dla naszych wędrowców było nowem. Ruch powozów, dorożek, krzyk, rwetes. Zdawało im się, że wszyscy ludzie na nich patrzą, że każdy ich wyśmiewa, pokazuje palcami i mówi: — patrzcie, patrzcie! oto prowincyonalni żydzi! oto małomiasteczkowi kapcany!
— Wiesz co, Beniaminie — rzekł przestraszony Senderił, — wiesz co, Beniaminie, mnie się zdaje, że to miasto jest... Stambuł!
— Zkąd znów? głupcze! gdzież to podobne do Stambułu!? — i tu Beniamin zaczął opowiadać szeroko o Stambule, z takiemi szczegółami, jak gdyby urodził się i wychował w tem mieście. — Ha! ha! Stambuł! czy ty wiesz jak wygląda Stambuł!? Tam jest