Strona:PL Klemens Junosza Donkiszot żydowski.djvu/120

Ta strona została uwierzytelniona.

nawet twoja „witten“ (Wiktorya), chociażby stanęła, z całem przeproszeniem, głową na ziemi, a nogami do góry!
— He! he, kochanku, czepiasz się Wiktoryi — widzisz go, gdzie on to zaszedł!
— Pfe! Icku, co to znowuż za „gang“ (metoda dyskusyi). Czego się czepiasz królowej? — wtrącił ze złością Berek Francuz — wymyślaj na Beniamina, jeżeli chcesz, ale królowej nie zaczepiaj... bardzo cię proszę.
— Za co wymyślać na Beniamina? — krzyknął Tojwie Mak. — On sobie idzie swoją drogą, nikomu nie przeszkadza, a w przyszłości może jeszcze położyć wielkie zasługi dla żydów.
— Oj, Mak! Mak! — rzekł Icek z wyrzutem, — żebym tak dobre życie miał, jak się tego po tobie nie spodziewałem, Makuniu... Ty trzymasz także stronę Beniamina? Powiedz mi coś w nim takiego zobaczył?
— Czekaj-no, czekaj, proszę cię, mój Icku, powiedz lepiej coś ty sobie do Beniamina upatrzył? — wtrącił Szmulik Bokser, — co ty chcesz od tego człowieka? Doprawdy chybaś zwaryował, Icku! Przypatrz się tylko Beniaminowi, jego zaniedbanie, jego