Strona:PL Klemens Junosza Donkiszot żydowski.djvu/136

Ta strona została uwierzytelniona.

— Git morgen (dzień dobry) — rzekł wchodząc Beniamin.
— Git jor (dobrego roku) — odrzekł uczony, — a co chcesz, żydku?
— Et... nic, tak przyszedłem, porozmawiać trochę o tem, o owem...
Osoba zaczęła przeciągać się i ziewać.
Beniamin ożywił się, zaczął mówić jak mógł i jak umiał, lecz wszystko napróżno, albowiem uczony był wciąż zimny jak lód i nic a nic nie zapalał się do dyskusyi.
Przez chwilkę tylko, w źrenicach mędrca błysnął jakiś żywszy blask, przez jedną chwilkę...
— Dajcie mi obiad! — zawołał on wówczas — dajcie obiad, gdyż zjadłszy, położę się trochę spać...
Krótko mówiąc, Teteriwka, jest to jedna wielka sypialnia. Śpi w niej wszystko: i handel, i kredyt, i procesa, i wszelkiego rodzaju geszefta... śpi, śpi, jak zabite.
Sam Beniamin, będąc jakiś czas w Teteriwce, uczuwać zaczął dziwną senność — a chęć odbycia wielkiej podróży znacznie w nim osłabła. Stał on się podobnym do wielkiego okrętu, stojącego nieruchomo