Szczegółowy opis owych rynsztoków pomijam, chcąc oszczędzić czytelnikom niezbyt estetycznych wrażeń. Dla ścisłości sprawozdawczej, muszę wszakże nadmienić, że skreśłony on jest z realizmem niezmiernym. Nie zdarzyło mi się jeszcze spotkać tak dokładnej fotografii... błota.
Lecz zagłębmy się dalej w uliczki wielce sławetnego miasta Głupska — i zanotujmy jego pomniki historyczne, uwiecznione w rękopiśmie wielkiego Beniamina.
Kiedy już przejdziecie panowie wszystkie błota szczęśliwie, znajdziecie się niebawem na „śmieciowej górze,“ znajdującej się w miejscu, na którem ongi, stało jakieś domostwo. Zazwyczaj, na tej górce stoi krowa, poważna jak wędrowny „magid“ (kaznodzieja), przeżuwa ona obojętnie, spokojnie, rusza gębą i patrzy głupowato na cały światek żydowski, który u stóp górki biega i kręci się, z laskami i parasolami w rękach. Krowa żuje, sapi i stęka, niewiadomo nad czem, czy nad owym światkiem żydowskim? czy też nad własną niedolą, nad tem, że się w żydowskie ręce dostała?
Przeszedłszy przez tę górę, pójdziecie dalej, prosto, prosto... prosto, ciągle prosto
Strona:PL Klemens Junosza Donkiszot żydowski.djvu/149
Ta strona została uwierzytelniona.