Strona:PL Klemens Junosza Donkiszot żydowski.djvu/173

Ta strona została uwierzytelniona.

sztował lewiosona) był wyborny. Muszę przyznać, że ów obiad miał siedm smaków, a każdy osobliwszy. Szczególniej „rosołflajsz“, z gęstej wody gotowany, wydał mi się królewskiem jedzeniem.
Napełniłem też sobie wodą obie kieszenie kapoty i kazałem memu Senderiłowi, aby wziął całą paczkę tej, co najgęstszej, wody do torby. Podczas podróży przez oceany i pustynie taka rzecz może się przydać.
Właściwie powiedziawszy, znakomici podróżnicy nasi w Głupsku przeszli jakby szkolę żeglarstwa i uczynili tak zadziwiające postępy, że nietylko nie lękali się wody, lecz nie zatrważało ich nawet przechylanie się łódki. Przeszli już morską chorobę i, jak starzy, doświadczeni marynarze, gotowi byli w każdym czasie puścić się śmiało na głębiny morskie, na grzbietach spienionych fal docierać aż do Indyj i iść śladami wielkiego Aleksandra Macedońskiego.
Pewnego dnia, po obiedzie, Beniamin i nieodstępny jego towarzysz Senderił wyszli trochę za miasto, ażeby użyć ruchu i świeżego powietrza. Obadwaj byli w wyśmienitych humorach, śmieli się, rozma-