Strona:PL Klemens Junosza Donkiszot żydowski.djvu/175

Ta strona została uwierzytelniona.

maga, gradem pytań: — Zkąd, żydkowie, jesteście? jak się nazywacie? i t. d.
Podróżni nasi natychmiast, z całą otwartością i szczerością, opowiedzieli im historyę swego życia, oraz dzieje wielkiej podróży. Co w sercu, to na języku! nie skrywali więc nic i zwierzyli się z najdroższych swoich zamiarów.
Żydzi popatrzyli na siebie z uśmiechem, coś szeptali ze sobą przez chwilę — a ten, który miał słomkę w ustach i czapkę na tył głowy zsuniętą, rzekł do swego towarzysza:
— Et, nie bój się, nic nie szkodzi! w najgorszym nawet razie, jeszcze znajdziemy sposób...
Po chwili milczenia, tenże sam żyd odezwał się do naszych podróżnych:
— Wiecie co? nasze miasto godne jest, dalibóg, zaszczytu oglądania was w swych murach, porządne to miasteczko i nabożne, mogę was zapewnić... Prosimy więc bardzo pięknie, bądźcie tak grzeczni i zróbcie nam ten honor. Na furze jest dość miejsca — siadajcie z nami. Nie targujcie się długo. Ręczymy za to, że w naszem mieście przyjmą was z otwartemi