Strona:PL Klemens Junosza Donkiszot żydowski.djvu/181

Ta strona została uwierzytelniona.

— Bóg z tobą Senderił, co wygadujesz!? Wielkie rzeczy, że cię coś ukąsiło! cóż to, nie jesteś człowiekiem, żebyś zważał na takie drobnostki?
Senderił przez jakiś czas spoglądał na Beniamina, jak gdyby pomięszany i sam nie wiedział, co się z nim dzieje; po chwili dopiero odezwał się z westchnieniem.
— Och! miałem sen okropny, przerażający; daj Boże, żeby się nie sprawdził! do tej pory jeszcze nie mogę ocbłonąć z przestrachu, chociaż widzę, że jesteś przy mnie, Beniaminie!
— Et głupstwo, głupstwo i nic więcej — odrzekł Beniamin — czy to raz śnią się człowiekowi różne rzeczy?... Ja także miałem sen! i jaki sen, a jednak nie przeraziłem się... Widzisz, śniło mi się, że przybiegł do mnie „Pipernoter,“ spojrzał na mnie dzikiemi ocsami i rzekł: — Wszak wy jesteście sławny rebe Beniamin z Tuniejadówki? Odpowiedziałem, że tak; co się mam zapierać? ja jestem sławny rebe Beniamin z Tuniejadówki!... Wtenczas „Pipernoter“ rzekł do mnie: — Niech więc rebe Beniamin będzie łaskaw pofatyguje się zemną, tylko prędko, albowiem „Aleksander Mugden“ stoi niedaleko ztąd z woj-