Tak sądzili w prostocie ducha, czemu wszakże nie należy się dziwić, gdyż tak w rodzinnem miasteczku, jako też i w czasie swych sławnych podróży, nigdy nie spotkali innej łaźni. Wszystkie, jakie widzieli, były jednakowo zakopcone, niepozorne i brudne.
Tymczasem, gościnni i nabożni żydzi przyprowadzili ich do wielkiej, trzypiętrowej kamienicy, w samym środku miasta — i powiedzieli swym drogim gościom, że to właśnie łaźnia.
Beniamin i Senderił spojrzeli po sobie, zadziwieni niezmiernie.
— To ma być łaźnia żydowska? w tym pałacu?
Powiedziano im, że tak jest, — albowiem w tem mieście, każda rzecz jest porządniejsza i piękniejsza o wiele, aniżeli gdzieindziej.
— Znać, rebe Beniamin — rzekł jeden żyd — że jeszcze jesteś wielki fryc, kiedyś takiej łaźni nie widział; ale pofatygujcie się wejść do środka, tam dopiero zobaczycie coś niezwykle pięknego!
Wszedłszy do przedsionka, ujrzeli ze zdumieniem błyszczącą froterowaną posadzkę, a na niej ścieżki, ułożone z wązkich
Strona:PL Klemens Junosza Donkiszot żydowski.djvu/196
Ta strona została uwierzytelniona.