że są „rachmonisbni rachmonis“, to jest „miłosierni synowie miłosiernych“, składali więc groszaki na rzecz nieszczęsnej „aguny“ a te, ma się rozumieć, tonęły w kieszeni bałaguły. Na Abramowicza sprytny żydek miał inne widoki. Wiedząc, jak „uczoność“ popłaca u żydów, wiedząc, że najbogatszy obywatel i kupiec odda chętnie swą córkę za biednego, lecz biegłego w Talmudzie młodzieńca, „bałaguła“ postanowił Abramowicza ożenić, przyczem sam, występując w roli „szadchona“ (swata) mógłby coś zarobić. Przybywszy więc do miasteczka, prowadził młodego człowieka do „bejshamidraszu“ (dom modlitwy), gdzie Abramowicz wzbudzał podziw znajomością hebrajszczyzny i Talmudu. Partye trafiały się: niejeden właściciel domu, albo kupiec chciał się poszczycić „uczonym zięciem“ i gotów był dać nawet duży posag, byle tylko tak obiecującego człowieka mieć w swojej rodzinie. Pokusy te jednak nie odnosiły pożądanego skutku; Abramowicz toczył zwycięzkie spory w bóżnicy, rozwiązywał trudne zagadnienia, wzbudzał podziw, ale... żenić się nie chciał.
Cała elokwencya „szadchona“ była nadaremną i mąż ów, wyczerpawszy dobro-
Strona:PL Klemens Junosza Donkiszot żydowski.djvu/20
Ta strona została uwierzytelniona.