wanie i robienie bronią, ku wielkiej uciesze żołnierzy, którzy śmieli się do rozpuku, patrząc na jego ciężką pracę...
Istotnie, zabawnie było patrzeć, gdy wszystkie ruchy i obroty wykonywał na swój sposób.
Wyciągał się i wyprężał jak struna, zadzierał głowę, nadymał policzki jak bohater, podnosił nogi do góry i maszerował poważnie, nadęty jak indyk, komenderując sam sobie donośnym głosem:
— Prawo! lewo! lewo! prawo! marś... marś!
Przy tych eksperymentach zdarzały mu się wypadki: nogi wyciągane i wyprężane jak druty, zaplątały mu się nieraz w długich połach szynela — bohater o nadętych policzkach i zadartej głowie, padał jak długi na piasek, wypuszczając ciężki karabin z dłoni.
Niepowodzenie nie zrażało go wszakże, podnosił się znowuż — i znów padał i znowuż maszerował tak zawzięcie, jak gdyby mustra była jego najulubieńszem zajęciem.
— Prawo! lewo! marś! stój! — wykrzykiwał nieustannie, chodząc aż do zupełnego zmęczenia.
Beniamin miał na sprawy militarne
Strona:PL Klemens Junosza Donkiszot żydowski.djvu/211
Ta strona została uwierzytelniona.